niedziela, 5 lipca 2015

nie bójcie się marzyć,marzenia się spełniają.

Tytuł posta chyba idealnie opisuje to co przeżyłam w ten weekend.Pamiętam jak w maju kupowałam bilety na ten mecz,ale wtedy jeszcze nawet nie wyobrażałam sobie że bedzię tak niesamowicie.
Do Krakowa wyjechałam w piątek o 13,wcześniej byłam w szkole sprawdzić czy dostałam się do mojego wymarzonego liceum,wiec uprzedzając wszystko,nie,nie dostałam się,life is brutal,ale nie myślałam o tym w sumie,wiedziałam że przede mną Kraków i mecze! Równo o 15 zameldowałam się w Krakowie.Pierwszy raz od roku znajomości spotkałyśmy się z Weroniką,siatkówka łączy ludzi x234552,chyba wiecie.


 Znalazłyśmy swój hotel,chwilkę odpoczęłyśmy i trzeba było zbierać się na mecz.W sumie w pierwszy dzień nic specjalnego się nie działo,oprócz wygranej oczywiście.

W sobotę pobudka z samego rana i kierunek galeria.Byłyśmy tam jakoś koło 11,wiedziałam że za chwilkę USA ma wrócić z treningu i tak też się stało.Matt wyjątkowo miał chyba jakiś lepszy humor bo zrobił sobie zdjęcie z większością osób a nie jak wcześniej z 3/4 olewając resztę.Załapałam się na zdjęcie,poświęcił mi 10 sekund swojego życia,wow dziękuje.Zdjęcie jest jakie jest,ważne ze zawsze będzie dla mnie pamiątką.
 
Praktycznie całą sobotę spędziłyśmy w tych okolicach,był niesamowity upał,koło 35-38 stopni więc nawet w cieniu nie dało się wytrzymać.Wymęczone maratonem wróciłyśmy do hotelu.
O godzinie 18 kierunek hala,mój pierwszy mecz reprezentacji Polski,
Nie muszę chyba opisywać jakie to uczucie,bo jest to coś pięknego.Stoisz pod halą pełną osób kochających to samo co ty,wierzących w tych samych ludzi co ty,mających takie same marzenia i cele jak ty.Nie był to mój pierwszy mecz w tej hali,już rok wcześniej gościłam na niej ale kiedy usłyszałam mazurka dąbrowskiego odśpiewanego przez 15 tysięcy kibiców wstrzymałam oddech i łzy pojawiły się w oczach.Nie wiem czy wiecie jak to jest,ale kiedy patrzyłam na zawodników czułam niesamowitą dumę połączoną ze wzruszeniem.Podczas meczu panowało istne szaleństwo,kartoniki latały w górze,ludzie tańczyli,śpiewali,krzyczeli i po prostu dobrze się bawili.Pewnie na dniach zobaczycie wszystko na vlogu który dla was przygotowałam.


Mecz się skończył,szybciutko do galerii coś zjeść i postanowiłyśmy koło godziny 2 wybrać się na spacer na rynku,Na podobny pomysł wpadła połowa naszej reprezentacji i połowa reprezentacji USA.Wyszli pierwsi,my zjadłyśmy i poszłyśmy również. Przez drogę na rynek towarzyszył nam w tyle Andrzej Wrona którego zauważyłam dopiero po dojściu na miejsce.Dołączył wtedy do całej reszty.Wyglądało to dość komicznie,około 20 siatkarzy i masa piw na stolikach haha, jak się bawić to się bawić.
Koło 4 zmęczone wróciłyśmy do hotelu,a rano pożegnałyśmy Kraków.
Jeszcze raz
było niesamowicie!

2 komentarze:

  1. Też byłam w Krakowie :) Niestety nie na meczu, ale za rok idę na pewno. Szkoda, bo mogłam jakoś napisać to bym Cię może spotkała ;) Zazdroszczę zdjęcia z Mattem :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń